Stało się tak, że zostałam wolontariuszką w fundacji. Zadeklarowałam pomoc w pewnym zakresie wiedząc, na ile pozwoli mi czas i moje umiejętności. Pewnego dnia okazało się, że pod opieką fundacji znajduje się kociak który potrzebuje domu tymczasowego, żeby dojść do zdrowia – cały czas miał siedzieć w dużym transporterze i wymagał pewnych zabiegów dwa razy dziennie. Po konsultacji z innymi domownikami zdecydowaliśmy, że przecież będzie w klatce w osobnym pokoju i nawet nie zauważymy jego obecności.
Kot – Arni – został z nami kilka tygodni i bardzo szybko okazało się, że spędzamy z nim znacznie więcej czasu niż wymaga tego jego zdrowie. Pod pretekstem przygotowanie go do adopcji po pewnym czasie zaczęliśmy wypuszczać go z klatki i zapoznawać go z naszymi kotami – o dziwo, dogadywały się całkiem nieźle! I to był mój pierwszy krok do zostania domem tymczasowym dla kotów.
Jakiś czas później na naszym podwórku pojawiła się mała piękna koteczka. Fundacja ją wysterylizowała a my mieliśmy przygotować ją do adopcji. Plan był taki, jak w przypadku Arniego – będzie w klatce, będziemy ją wypuszczać. Ale Elwira nie była chora i trzymanie jej w klatce wydawało się niewłaściwe. Dlatego wpuściliśmy ją do domu, po kilku dniach spała z nami na łóżku, pozwalała się głaskać i brać na ręce. Elwira trafiła do wspaniałego domu ale pojawił się następy kociak, już nie miałam serca odmówić. Poza domem tymczasowym czekało go kilka tygodni w klatce. Teraz spędza całe dnie na fotelu i czeka na swój stały dom.
Na podstawie swoich doświadczeń mogę rozwiać wszystkie wspomniane na początku wątpliwości:
- Czy podołam finansowo? Fundacja, która ma pod swoją opieką zwierzaka któremu dajemy dom tymczasowy zobowiązuje się do dostarczenia karmy, żwirku i kuwety (w przypadku kota), smyczy i obroży (w przypadku psa), misek i innych niezbędnych akcesoriów. Pokrywa również koszty związane z leczeniem, odrobaczaniem, odpchlaniem i sterylizacją. Ta obawa została więc rozwiana.
- Czy wystarczy mi czasu? Najważniejsze, żeby szczerze określić ile czasu możemy poświęcić zwierzakowi. Jeżeli wiemy, że czynności poza karmieniem i głaskaniem nie zmieszczą się w naszym grafiku możemy zdecydować się dać tymczasowe schronienie zdrowemu kotu, na pewno nie aktywnemu psu który wymaga znacznie więcej czasu. Ale jeżeli w naszym rozkładzie dnia znajduje się codzienne bieganie lub spacery, równie dobrze możemy robić to z psiakiem-tymczasowiczem. Szczere określenie swoich możliwości pozowoli nam uniknąć problemu braku czasu.
- Czy moje zwierzaki poradzą sobie z tymczasowym towarzystwem? Jako nieco nadopiekuńcza kocia mama bałam się, że moje koty nie poradzą sobie z tym wyzwaniem. Okazało się, że to nieprawda. Zwierzęta same ustalą między sobą zasady i hierarchię. Trzeba pamiętać o tym, żeby każdy zwierzak miał swoje miejsce-kryjówkę, nadzorować kontakty a reszta sama się ułoży. Jeżeli jednak pojawią się jakieś problemy z adaptacją zawsze można zgłosić się do fundacji o pomoc behawiorystyczną lub, w ostateczności, zabranie tymczasowicza.
- Czy nie pęknie mi serce? Im dłużej mam tymczasowicza tym bardziej się do niego przywiązuję. Emocje, które towarzyszą oddani go do domu stałego to mieszanka radości, nadziei i smutku. Po powrocie do domu kogoś brakuje. Ale świadomość, że zwierzak trafił na stałe do dobrego domu oraz to, że teraz można pomóc następnemu rekompensuje tę odrobinę smutku.
Moje wątpliwości czy zostać domem tymczasowym rozwiązało życie i przypadek. Ale teraz już wiem, że nie było się czego obawiać.
Dobrze pamiętać, że im więcej osób zadeklaruje chęć bycia domem tymczasowym tym więcej zwierząt uda się uratować od chorób i bezdomności. Fundacje często borykają się z brakiem miejsca. Nawet jeżeli mają chęci i środki żeby pomóc potrzebującym psom i kotom często po prostu nie mają gdzie ich umieścić.
Warto więc zostać domem tymczasowym, a kosztuje nas to tylko tyle ile sami chcemy dać.